28 gru 2017

neapol

Neapol jest miastem prowincjonalnym; wspaniałym, bogatym, ale prowincjonalnym.







Neapol ma w sobie coś uwodzicielskiego, trującego, przyciągającego; kto tego skosztował, nie potrafi stąd uciec.







To pewne, że to miasto posiada charakterystyczne własne oblicze, należące tylko do niego, niepodobne do oblicza żadnego innego miasta.








Kościoły w Neapolu - a jest ich ze trzysta - w większości nie są klasycznymi gmachami sakralnymi; to raczej domy modlitwy wciśnięte pomiędzy kamienice; mieszkają w nich ludzie; nad wejściem do kościoła, na pięterku z mieszkania zakrystianina zwisają pieluchy i gacie; związane z danym kościołem osoby kościelna, świeckie i półkościelne w tylnych pomieszczeniach gotują i wykonują też zapewne wszelkie inne czynności życiowe;




W Neapolu niewiele znajdzie się miejsc publicznych, gdzie można by odpocząć, miasto jest w nieustannym ruchu, pośpiechu. W kościele można sobie przynajmniej spokojnie posiedzieć; Pan Bóg jest cierpliwym gospodarzem.






Neapol jest wielki w swoich podwórzach; (...) Zaułki Neapolu mają wspaniałe, wielkie zaplecza. Kamienice przy nich położone otwierają się na przestronne podwórza, szerokie klatki schodowe, wewnętrzne oszklone ganki, zabudowania gospodarcze, przy których wznoszeniu nie żałowano miejsca ni materiału.




W tej części miasta nie ma zaułków, to dawny, elegancki, romantyczny Neapol. Neapol zamożnego mieszczaństwa. 





W Neapolu można bardzo marznąć. Ale jakaś lokalna wstydliwość nie pozwala o tym mówić.









Przede wszystkim przebija tu hiszpańskość. Zwierzęcość neapolitańczyków jest również dziedzictwem hiszpańskim, podobnie jak smutna i bezsilna grzeczność. Hiszpańskość to wielka tajemnica, coś w rodzaju wstydliwej choroby, dziwnej i zaraźliwej.



Sandor Marai, Dziennik