14 sty 2023

titograd

Wszyscy mówią, żeby dać sobie spokój. Odpuścić. Że szkoda czasu. Piszą, że to „najnudniejsza i najbrzydsza stolica Europy”. Skoro tak piszą i mówią, to nie ma lepszej zachęty. Trzeba jechać.  

W troszkę bardziej doświadczonym podróżniku od razu rodzi się chęć rywalizacji. Gówno widzieliście, gówno się znacie. Tu na pewno nie jest tak źle, tylko szukać nie umiecie. Jakieś fajne zdjęcia na pewno da się przywieźć. Coś się musi tu dziać, w końcu to prawie 200 tysięczne miasto. Stolica kraju!


I wiecie co, mają rację. Tam kurde naprawdę nic nie ma. Brzydko, jak kiedyś na dworcu w Kutnie. Też pękają oczy. Dworzec autobusowy, kiedyś wizytówka spod znaku brutalizmu, dziś oblepiony liszajami brudu, wilgoci, starości, odstrasza tak skutecznie, że jak najszybciej chcesz się dostać do miasta. Taksówkarz zapytany o cenę kursu do hotelu z fantazją rzuca 50 euro. Sporo, jak na niecałe dwa kilometry jazdy. Spontaniczne parsknięcie śmiechem zbija go lekko z tropu, więc się poprawia i proponuje 15 euro. Ironiczne spojrzenie turysty kończy negocjacje. Jedziemy za 5 euro, choć wciąż to i tak za dużo. 


Jest weekend więc atrakcji na pewno nie zabraknie. Już od sobotniego poranka zaczyna coś się dziać. Masa krytyczna się zbiera na głównej ulicy miasta. Po sąsiedzku siedzę, piję kawkę i obserwuję. Po godzinie są już chyba wszyscy, odpalają rowery i ruszają w miasto. Szybko przeliczyłem, niecałe 30 osób. To dziwne, że tak mało, bo wydaje się, że sportowców tu aż za dużo. Prawie każdy facet na ulicy w dresach. Ale może inne dyscypliny uprawiają po prostu. 


Zostawiam rowerzystów, idę obejrzeć te dwa nowoczesne mosty, które są na każdym zdjęciu z miasta. No cóż, mosty jak mosty. Białe pylony, wieczorem podświetlone. Widziałem już większe i bardziej spektakularne. Wracam na główną ulicę z knajpami. Taka trochę Krupówko-Monciakowata, tylko, że długości stu metrów. Pusto, wiatr hula, kilku zagubionych miejscowych, połowa lokali zamknięta. Coś jakby pandemia, ale tu chyba wieczna pandemia panuje. Pomnik Włodzimierza Wysockiego jest tu gdzieś niedaleko. Tylko po co mi pomnik Wysockiego? Idę pod inny most. Do Itaka Book Cafe. Jak bezdomny się rozgościła pod wielkimi betonowymi filarami I fajna jest. Kolorowa. Inna taka ta Itaka. Nie pasująca do miasta szarości. Dlatego pewnie się chowa pod mostem.  


No, dwa dni zleciały, jak z bicza strzelił. Dlatego zrobiłem specjalną listę dla kolejnych turystów. W internecie jest pełno takich zestawień top 10 - najciekawszych rzeczy do zrobienia w danym mieście. Moje top 10 dla Podgoricy:

1. Udać się na dworzec, wsiąść do pierwszego lepszego autobusu i wyjechać z miasta.

2.

3.

4.

5.

6.

7.

8.

9.

10.


W sumie nie jestem za karą śmierci, ale do Podgoricy można wysyłać skazańców. Można tu umrzeć z nudów.