22 paź 2023

werona

Na 180 pasażerów, 178 pochłoniętych smartfonami. Dzieli nas przejście przez środek, łączy schowany telefon. Wyciąga ze skórzanego plecaka gruby plik formatu a4. Zbindowany z przezroczystą okładką. Zaczyna kartkować. Powoli skupiony przesuwa wzrokiem od góry strony w dół. Po chwili prawa ręka zaczyna się powoli poruszać w powietrzu. Góra, dół, szybciej, wolniej. Zmienia rytm i zakres ruchów. Dyryguje. Prowadzi wyobrażoną orkiestrę na wysokości 10 tys. metrów. Wstaje do toalety. Odkłada na fotel wydruk. Zerkam chciwie. Francuz. Chyba „Cyganeczka”. 

Z większą śmiałością wyciągam swojego Muratowa. „Nawet gdyby na Piazze delle Erbe nie wznosiła się kolumna zwieńczona lwem św. Marka, i tak wiedzielibyśmy, że Werona jest miastem weneckim. We Włoszech tylko Toskania, Rzym i Wenecja mają ów wrodzony instynkt architektury, którego brak odczuwamy w Neapolu, w Lombardii czy Umbrii. Toteż na malowniczość Werony, tak niezwykłą nawet w tym pobłogosławionym przez naturę kraju, składają się nie tylko elementy przyrody, życia i zmiennych prądów czasu. Wszelkie dzieło rąk ludzkich stoi tu jak gdyby na jakimś wyższym poziomie artystycznym, a wszelka siedziba ludzka nabiera cech dzieła sztuki. (…)

Ulice i domy Werony są prześliczne, ich kamienne mury, pokryte starymi malaturami i freskami wykonanymi przez mistrzów werońskiego cinquecenta, lśnią złotem i purpurą; (…)

Doskonały stan zabytków i malownicza wyrazistość tutejszego życia sprawiają, że Werona należy do tych miast włoskich, które wydają się niezwykle jednolite i potężne. W ogrodzie Włoch to jedno z drzew najbardziej obfitujących w żywe soki i owoce.” 

Paweł Muratow, Obrazy Włoch. Mediolan i Werona