1 kwi 2014

skarby pani Żużany

Żużana Natadze już nie pamięta ile ma lat. W ogóle niewiele pamięta. Ale to nawet dobrze, bo jej pasję trudno racjonalnie wytłumaczyć. Szczególnie tym, którzy dobrze znają historię wieku XX. Pani Żużana zbiera Staliny. Ba, to już się nawet muzeum zwykło się nazywać. Jest znane na świecie, goście różni bywali, nawet na noc niektórzy zostawali.

W świecie wieść o niej się rozeszła, a w oddalonym o kilkanaście kilometrów Gori, nie wszyscy znają panią Żużanę. Młody taksówkarz, kręci głową, chwilę się zastanawia, drapie w łysą głowę, ale zgadza się jechać. Trasę podpowiada młoda pracownica centrum informacji, które sąsiaduje z tym właściwym Muzeum Stalina, na głównym placu Gori.

Przedmieścia rodzinnego miasta Stalina szybko giną między coraz większymi wzniesieniami Kaukazu. Jedna wioska, druga wioska, w końcu Atheni. Jeszcze dla pewności zaciągnięcie języka u miejscowych, czy dobrze jedziemy i okazuje się, że do Żużany nie warto jechać, bo pytana o drogę pani, też ma muzeum i to do niej lepiej skręcić i obejrzeć zbiory. Nie przekonała nas, jedziemy do Żużany.

Dom jest spory, by nie powiedzieć ogromny. Wpuszcza nas bez gadania. A właściwie z gadaniem, tylko po gruzińsku. Na pytania po rosyjsku nie odpowiada. Tłumaczy taksówkarz. Idziemy od razu do piwnicy. Tu podobno Stalin się ukrywał i pił wino razem z jej mężem. Zapach stęchlizny, puste butelki, Stalina nie widać. Kim był mąż i dlaczego ukrywał Stalina, nie zdradza.

Wracamy na górę. W pokoju kilka fotografii Stalina. Wychodzimy z domu. Trochę mało, jak na muzeum. Ale Natadze ciągnie na drugą stronę posesji, gdzie po stromych schodkach trzeba się wspiąć na taras. Krajobraz otwiera się na góry Kaukazu i strumyk w dole. Idziemy z tarasu chybotliwym, blaszanym przejściem na koniec dziwnej konstrukcji zakrytej kotarami, jakby altanki. Żużana je odsłania i dopiero teraz ujawnia swoje prawdziwe skarby. Portrety, listy, rzeźby, fotografie, malowidła na blasze. Nie wiadomo, czy mają jakąś wartość. Ale ta była nauczycielka muzyki, a potem dyrektorka szkoły, nie pozwala nic zabrać. Niejeden już pytał o te zbiory, chcąc odkupić część. Bez skutku.

Kiedy i jak zaczęła się jej kolekcja? Nie umie odpowiedzieć. Ot, po prostu zaczęła zbierać rzeczy związane z "największym Gruzinem w historii". Opowiadając, co chwilę zalewa się łzami. Córka mieszkająca w Gori rzadko przyjeżdża. Zbiorami nie jest zainteresowana. Co z nimi się stanie? Niektóre pewnie kiedyś trafią do tego właściwego, w Gori, reszta pewnie na śmietnik.

Czas się zbierać. Właśnie jastrząb spadł ze świstem w dół i porwał kurę, która grzebała w ziemi tuż obok strumyka. Natadze pobiegła oglądać pobojowisko. Mimo wszystko trochę mniejsze niż to, które po sobie zostawił Stalin.

styczeń, 2013 r.










 

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz