27 sie 2024

półsłodkie

Klimat dla wina staje się coraz lepszy. Bo wino lubi słońce. Ojciec Bartłomiej, gdy służył na Wiktorówkach, ani razu nie założył latem sandałów. Teraz, w Sandomierzu, nie ściągnął ich ani razu. Od roku pracuje w winnicy dominikańskiej wraz z trzema innymi braćmi ze wspólnoty. Jest połowa sierpnia a zbiory solarisa już zakończone. To dużo szybciej niż rok i dwa lata temu. W kolejce czekają m.in. muszkat aleksandryjski, chardonnay, zwiegelt, regent i ciekawostka w Polsce - cabernet sauvignon. Muszą się spieszyć. Osy wyczuły, że grona są słodsze niż lokalne krówki. Obsiadają ochoczo kiście i zżerają ze smakiem słodkie owoce pracy mnichów. Sarny też nie są głupie i przychodzą na darmowy posiłek. Przy jednohektarowych nasadzeniach, czynią spore szkody. Dlatego dominikanie w odróżnieniu od franciszkanów, zwierzęta kochają mniej. Bardziej cenią sobie dobre malarstwo. Jedną z serii win nazwali Fra Angelico. Starszy kolega po habicie zasłynął nie tylko ze swej świętości, ale też licznymi freskami, które uświetniały renesansową Florencję. Szczególnie warte uwagi są te w klasztorze świętego Marka. Gdy malował, to się modlił i płakał ze wzruszenia. Nigdy nie poprawiał swoich dzieł, bo jak pisał Vasari: „Widocznie Bóg tak chciał, żeby było namalowane.” 


Czy wina z sandomierskiej winnicy św. Jakuba wymagają poprawki? Ciężko powiedzieć. W Winnica Bistro kupimy trunki dziesięciu innych producentów. Swoich nie mają.






 
















 



20 sie 2024

livorno

„Livorno było w tamtym czasie drugim miastem Toskanii, równie słynnym na całym świecie co Florencja. Nie przez przypadek zaliczało się do obowiązkowych etapów „wielkiego tour”, jaki cudzoziemscy podróżnicy odbywali do Włoch, a jego nazwa istniała w wielu językowych wariantach, co było przywilejem zarezerwowanym wyłącznie dla metropolii i stolic. Po angielsku nazywało się Leghorn, po francusku Livourne, po hiszpańsku Liburna. To również jeden z najsłynniejszych portów w Europie, jeden z najczęściej odwiedzanych na Morzu Śródziemnym, drugie po Marsylii najbardziej kosmopolityczne centrum, w jakim można było zamieszkać. Wieża Babel, ojczyzna wszystkich — prześladowanych z przyczyn politycznych czy religijnych, awanturników, straceńców, uciekinierów, kreatur bez skrupułów, zbrodniarzy. 

(...) Brygantyny, fregaty, pinasy, szebeki, filugi, tartany, wszelkiego rodzaju żaglowce. Zacumowane tak gęsto, tak liczne, że przy zwiniętych żaglach ich maszty wyglądały jak pnie bezlistnego lasu. Inne statki, które z rozwiniętymi żaglami wpływały na redę lub z niej wypływały, wywożąc tonami bogactwa: wino, oliwę z Chianti, dorsze i śledzie z Terranovy, sztokfisze z Norwegii, kawior z Rosji, cukier z Kuby, zboże z Ukrainy i Wirginii, kość słoniową z Afryki, dywany z Persji, opium i zioła z Konstantynopola, kadzidła i przyprawy ze wschodnich Indii.

(...) Mieszanka miłych zapachów i dławiących miazmatów. Smród ryb i błota, zapach owoców i kwiatów. Bachanalia życia.” 

Kapelusz cały w czereśniach, Oriana Fallaci