20 sie 2024

livorno

„Livorno było w tamtym czasie drugim miastem Toskanii, równie słynnym na całym świecie co Florencja. Nie przez przypadek zaliczało się do obowiązkowych etapów „wielkiego tour”, jaki cudzoziemscy podróżnicy odbywali do Włoch, a jego nazwa istniała w wielu językowych wariantach, co było przywilejem zarezerwowanym wyłącznie dla metropolii i stolic. Po angielsku nazywało się Leghorn, po francusku Livourne, po hiszpańsku Liburna. To również jeden z najsłynniejszych portów w Europie, jeden z najczęściej odwiedzanych na Morzu Śródziemnym, drugie po Marsylii najbardziej kosmopolityczne centrum, w jakim można było zamieszkać. Wieża Babel, ojczyzna wszystkich — prześladowanych z przyczyn politycznych czy religijnych, awanturników, straceńców, uciekinierów, kreatur bez skrupułów, zbrodniarzy. 

(...) Brygantyny, fregaty, pinasy, szebeki, filugi, tartany, wszelkiego rodzaju żaglowce. Zacumowane tak gęsto, tak liczne, że przy zwiniętych żaglach ich maszty wyglądały jak pnie bezlistnego lasu. Inne statki, które z rozwiniętymi żaglami wpływały na redę lub z niej wypływały, wywożąc tonami bogactwa: wino, oliwę z Chianti, dorsze i śledzie z Terranovy, sztokfisze z Norwegii, kawior z Rosji, cukier z Kuby, zboże z Ukrainy i Wirginii, kość słoniową z Afryki, dywany z Persji, opium i zioła z Konstantynopola, kadzidła i przyprawy ze wschodnich Indii.

(...) Mieszanka miłych zapachów i dławiących miazmatów. Smród ryb i błota, zapach owoców i kwiatów. Bachanalia życia.” 

Kapelusz cały w czereśniach, Oriana Fallaci 






 









 

 
 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz